Marsz
Pisałem tydzień temu o Kościele Ulicznym prowadzonym od lat w Calgary przez Polaka, Artura Pawłowskiego i o tym, że planuje on zorganizować Marsz Dla Jezusa w centrum Calgary. Marsz ten odbył sie w ostatnią niedzielę. Poszedłem zobaczyć. Ciekawy byłem ile przyjdzie ludzi, jak się to odbędzie. Marsz miał się rozpocząć o 14:00, zbiórka była o 13:00. Maszerować miano 8 Ave. przez kilkanaście bloków aż do Olimpic Plaza obok Ratusza miejskiego. 8 Avenue to jedna z głównych alei miasta. Spora część to deptak dla pieszych ze sklepami, kawiarenkami, restauracjami i piwiarniami ze stolikami na zewnątrz. Przyjechaliśmy do centrum miasta ok. 13: 30. Zaparkowałem samochód w podziemnym parkingu City Hall. Mało kto wie, że w weekend można parkować tam przez cały dzień za jedyne 5 dolarów (parkingi w Downtown Calgary są najdroższe w całej Ameryce Północnej, poza tym miejscem właśnie).
Olimpic Plaza to taki skwer przystosowany do różnych imprez. Zimą można tam jeździć na łyżwach, latem dzieciaki i dorośli mogą brodzić w wodzie po kostki, która pokrywa sporą przestrzeń. Jest tam scena na występy, można zmontować estradę na wodzie, miejsca do siedzenia i do stania i do leżenia na trawie, a wszystko to w samym środku miasta. Na tej Plazie trwały ostatnie przygotowania do przyjęcia Marszu i późniejszych występów. My poszliśmy na wschód w stronę skąd mieli przyjść uczestnicy Marszu dla Jezusa. Szliśmy środkiem zamkniętej dla ruchu samochodowego alei (normalnie w weekend samochody mogą tam jeździć). Na ulicach przecinających 8 Ave. stała w pogotowiu policja. Przeszliśmy dobrych kilka bloków zanim w oddali zobaczyliśmy ruch i kolor.
To szedł Pochód. Policja po kolei zamykała poprzeczne ulice. Całą szerokością 8 Ave. szli ludzie w z flagami, w kolorowych koszulkach z napisami chwalącymi Jezusa, z transparentami. Grała muzyka, tańczono. Ludzi były setki , zresztą widać to na zdjęciach. Co jakiś czas Pochód zatrzymywał się i Artur Pawłowski jadący na skrzyni pick-up tracka z żoną przez mikrofon głosił Słowo Boże.
Okrzyki, wiwaty, śpiew i tańce. Prawdziwa pochwała Boga. W pewnym momencie ludzie zaczęli patrzeć w górę. Coraz wiecej głów kierowało się w stronę szczytu nowo budowanego wieżowca. To robotnik tam pracujący powiewał flagami, pozdrawiając Pochód. Marsz trwał dość długo. To spora przestrzeń do przejścia od 11 Str SW do 2 Str SE, ale nie wiadomo kiedy ten czas minął. Przechodnie stawali, pytali się co to jest. Gdy słyszeli że Marsz dla Jezusa, mówili: nareszcie. Na całej trasie, którą widziałem, nie było ani jednego zakłócenia. Najmniejszego zgrzytu. Dobrze to świadczy o organizatorach.
Policja uśmiechnięta i życzliwa zapewniała bezkolizyjne przejście przez zawsze ruchliwe Downtown. Uczesnicy i widzowie dotarli do Olimpic Plaza. Chorążowie z flagami ustawili się nad wodą. Rozpoczął się festyn. Można było dostać do woli lodów, hamburgerów, hot dogów. Wszystko za darmo z darów ludzi, którym dobro leży na sercu. Nie zostaliśmy na darmową „wyżerkę”. Chciałem jeszcze zobaczyć jak odbywa się piknik w Domu Polskim. Mimo pięknej, ciepłej, słonecznej pogody, piknik odbywał się w sali przy stołach. Zamiast darmowych hamburgerów, hot dogów napojów i lodów, kupiłem dwie małe kiełbaski po 6 dolarów sztuka (muszę przyznać że pyszne) i piwo za 5 dolarów. Przywitałem się ze znajomymi i siedliśmy przy dużym okrągłym stole. Nudne by to było niezwykle, gdyby nie występ zespołu „Harfa”. Dali naprawdę wspaniały popis cygańskich piosenek i tańców ubrani w kolorowe cygańskie stroje. Brawo. Na tablicy ogłoszeń Domu Polskiego zauważyłem plakat „Marszu dla Jezusa”. Nie była to więc impreza o której Polonia nie była poinformowana, a jednak… Na samym końcu pochodu szło może piętnastu Polaków. Dało się ich zauważyć, bo nieśli biało-czerwony transparent i polską flagę, ale jak na 25 tysięczną Polonię, która, jak i cała Polska szczyci się swoją wiarą w Jezusa, swoim Chrześcijaństwem, była to trochę żałosna reprezentacja. Ci sami Chrześcijanie z ciekawością chodzą by zobaczyć paradę gejów. Wstyd.
Ale nie tylko Polonia się nie popisała tego dnia, a właściwie następnego. Wręcz żenująca była reakcja calgaryjskiej prasy, a właściwie kompletny jej brak. Dwie codzienne gazety z Calgary: „Calgary Sun” i „Calgary Herald” nie zamieściły nawet najmniejszej wzmianki, nawet na ostatniej stronie o wydarzeniu, które na kilka godzin praktycznie unieruchomiło centrum miasta. Wydarzeniu, w którym brały udział setki ludzi. Wydarzeniu, które trwało do późnych godzin nocnych. Specjalnie kupiłem te dwie gazety. Była w nich wzmianka (ze zdjęciem) z pochodu panien młodych na Syberii i jakimś malutkim festiwalu w jakiejś albertańskiej wiosce, które spowodowało lokalne wyłączenie prądu. Nie była to więc sprawa braku miejsca w gazecie. Nie mogłem uwierzyć. Nie bardzo wierzyłem, gdy Artur mówił mi o bojkocie władz miasta dla jego działań, ale żeby do tego stopnia władze miasta miały wpływ na wolną przecież prasę??? Nawet w komunie tego nie było aż do tego stopnia, bo tam by oszkalowali taką imprezę, ale nie udawali, że jej nie było. Panowie dziennikarze calgaryjscy: wstyd mi za was. Brak szacunku dla waszego postępowania to mało. Z drugiej strony jestem pewien, że paradę gejów opiszecie na pierwszej stronie. Łącznie z wyuzdanymi zdjęciami. Nie sprawdzę tego bo już tych gazet nie kupię. Taki brak rzetelności w głowie się nie mieści. To nie przeoczenie. Nie da się przeoczyć zamkniętych ulic, błyskających świateł policyjnych radiowozów i setek ludzi w wielkim marszu w centrum miasta.
No cóż. Będą przecież wybory panie burmistrzu Calgary i czy się to panu podoba czy nie to w Kanadzie 77% populacji ciągle stanowią Chrześcijanie…
Marek Mańkowski